Wycieczka z Krety na Santorini

      2 komentarze do Wycieczka z Krety na Santorini

Czy warto przeznaczyć jeden dzień z dwutygodniowego pobytu na Krecie, aby zobaczyć chyba najsławniejsze obrazki z Grecji? Białe budynki, niebieskie kopuły, bezkres morza, wulkaniczne skały?

Zdania w tej materii są niewątpliwie podzielone, mimo wszystko, chciałbym abyście posłuchali mojej opowieści, niekoniecznie o tym co najbardziej turystyczne i najlepsze, gdy idzie o Santorini, za to na pewno szczerej i takiej, do której sam się uśmiecham, mimo że było to już prawie dekadę temu (na szczęście w Grecji czas płynie wolniej, więc zaręczam, że niewiele się zmieniło).

Avionauts only

Taki napis powinni umieszczać przy każdym promie płynącym z Krety na Santorini. Generalnie opcje są co najmniej dwie – większość turystów podróżować będzie z Rethymnonu bądź Heraklionu w ramach zorganizowanych grup (wycieczki wykupione u rezydenta zawsze są droższe, pamiętajcie!), najczęściej będzie to prom i najczęściej dosyć wcześnie rano, jak na wakacyjny stan ducha. Zamówcie więc dzień wcześniej lunch packety w hotelu, bo mogą się przydać. Jeżeli hotel obsługuje wczesne śniadanie, tym bardziej skorzystajcie.

Jeśli idzie o połączenie Krety z Santorini, to zależnie od pogody i aktualnego obłożenia, możecie trafić na szybszy katamaran, bądź na wolniejszy prom. Ten drugi płynie kilka dobrych godzin (z tego co pamiętam to około 4,5h) i taki oczywiście się nam trafił. Ten szybszy to 2 godziny, ale wedle informacji, która stoi w większości przewodników, będziecie mieli szczęście jeżeli uda się Wam wybrać akurat katamaranem – tego typu statki znoszą źle nawet najmniej wzburzone morze.

Jeżeli chodzi o podróż promem, to no cóż. Wchodzimy na pokład, wygląda to nawet nieźle, jest sklepik, w którym można kupić napoje i przekąski. Mnie niestety nie chciało się jeść, a z samej podróży z Krety na Santorini pamiętam naprawdę niewiele. Nie, nie dlatego, że byłem po zbyt obfitym all inclusive dzień wcześniej, dopadła mnie bowiem choroba morska.

Najzabawniejsze, że zanim zdałem sobie sprawę z tego, że coś mi jest, steward obsługujący rejs, chyba wiedział to przede mną. Pamiętam do tej pory jego pociągłą, opaloną twarz, z charakterystycznym greckim nosem i dobrotliwy uśmiech, gdy podawał mi torebkę papierową.

What is it for? – zagaiłem.

For difficult times – odparł z uśmiechem.

Czasy miałem trudne, dlatego skorzystałem nie tylko ze swojego przydziału torebki, ale też poratowali mnie współpasażerowie, za co do tej pory, dozgonnie jestem im wdzięczny.

A gdy już dobijesz do portu…

To pierwszą myślą jest znalezienie apteki 🙂

No dobra, może nie pierwszą, drugą, bo pierwsza jest taka, że nie masz pojęcia, jak te autokary będą wjeżdżały po tak wąskiej i krętej drodze. Port położony jest na wysokości poziomu morza oczywiście, autokary natomiast muszą się wspiąć kilkaset metrów w górę. Widoki niezapomniane. Tym bardziej człowiekowi potrzebna apteka.

/ port i wiodąca w górę, zakosami droga /

Gdy już jednak będziecie na górze, odkryjecie, że niedaleko jest lotnisko (przy okazji parę samolotów będzie lądowało), a autokar zawiezie Was od razu tam, gdzie będziecie robić sobie dużo fotek. Ta wycieczka jest tylko i wyłącznie praktycznie po to oraz po to, aby dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy o Santorini. Może począwszy od tego, że Santorini (Santoryn), to nie jest oficjalna nazwa, oficjalna to Thira, a port, do którego wpłynęliście to zalana kaldera (trudne słowo) wulkanu, który miał fantazję wybuchnąć kilka tysięcy lat temu (kiedy dokładnie, do tej pory trwają spory).

W trakcie wycieczki zwiedziecie miasteczka Oia i Fira, dostaniecie może po godzinie czasu wolnego w obu miasteczkach i trzeba będzie wracać do portu. My z M. swój pierwszy czas wolny wykorzystaliśmy głównie na szybkie fotki, pooglądanie widoczków i znalezienie apteki w miasteczku Oia (na szczęście jest ona niedaleko głównego „deptaka”, przy takim placyku, na którym zatrzymują się wszystkie wycieczki).

/ Komu bije dzwon? // Słynny wiatrak /

Gdy wbiłem do apteki i poprosiłem o coś na chorobę morską dostałem listek małych tabletek.

How much should I take? – zapytałem – Will I get sleepy?

Take two, no side effects – zapewniła niezwykle poważnie Greczynka.

Amazing trip

Gdybym znał substancję czynną tegoż preparatu, wiedziałbym, że to nic innego tylko stary poczciwy awiomarin, którym faszerowano mnie od dziecka, abym nie miał rewelacji podczas jazdy samochodem nad polskie morze. Tyle, że od tego czasu zawsze wiedziałem, że optymalna dawka dla mnie to ćwiartka, maksymalnie pół tabletki – wtedy i tak czuję się jakbym był na haju, ale przynajmniej cokolwiek kontaktuję.

No miałem podróż życia, tylko nie do końca o taką podróż mi chodziło. Nie zrozumcie mnie źle, widoki były przecudne, ale ja nie miałem absolutnie żadnego entuzjazmu, po przyjęciu mniej więcej ośmiokrotnie większej dawki dimenhydrynatu, niż potrzeba terapeutyczna. Wszystko, absolutnie wszystko było mi obojętne. Może to i dobrze, bo miałem wrażenie, że M. denerwuje się z powodu zbyt krótkiego czasu wolnego w Firze (mieliśmy tylko czas by wejść do katedry prawosławnej i chwycić na szybko gyros pitę), bo zaraz czekał na nas, o zgrozo, rejs statkiem po kalderze.

Niech obrazem mojej obojętności na wszystko co dookoła, będzie poniższe zdjęcie.

/ W damskim kapeluszu mi do twarzy /

Widoki natomiast z samej kaldery niewątpliwie także ciekawe.

/ Widoki na Firę /

Do widzenia Santorynie

Po rejsie, zaś kolejny rejs. Droga powrotna zajęła nam znowu blisko 5 godzin, które, dzięki zażytym deliriantom upłynęły w cudownej obojętności i braku jakichkolwiek rewelacji. W hotelu byliśmy około 23:00, a na 23:30 byłem umówiony w wypożyczalni samochodów odebrać auto, bo następnego dnia planowaliśmy samodzielną eksplorację Krety.

Załatwiłem wszystkie formalności, odebrałem kluczyki, ruszyłem, tylko po to aby po stu metrach otworzyły mi się lewe drzwi. Zapomniałem ich domknąć przy wsiadaniu. Na szczęście nic się nie stało, a hotel był dosłownie 300 metrów od wypożyczalni, więc bezpiecznie zaparkowałem i oddałem się w objęcia Morfeuszowi.

Dzieci, nie próbujcie tego w domu!

Podsumowanie

Jeżeli nie planujecie wybrać się tam na dłuższy wywczas to uważam, że trzeba to zobaczyć przy okazji wizyty na Krecie. Nastawcie się jednak na męczącą podróż. Na pewno nie polecam tego dzieciom ani osobom chorującym na chorobę lokomocyjną. Na samej wyspie spędzicie maksymalnie 5 godzin. Najlepszymi pamiątkami z Santorini będą samodzielnie zrobione zdjęcia, ja kupuję także magnesiki na lodówkę (takie hobby),dla koneserów wina dodam (choć niestety nie ma tego pewnie w programie wycieczki), że na Santorini wyrabia się świetne wino z lokalnego szczepu Assyrtiko, warto przywieźć na pamiątkę (co wcale nie jest oczywiste, bo akurat Grecja wcale nie słynie ze świetnych win, jednak wulkaniczna gleba, specyficzny klimat oraz właściwości szczepu, który utrzymuje kwasowość pomimo ciepłego klimatu, sprzyjają stworzeniu świetnego wina).

Jeżeli jednak tego nie zrobiliście to nic straconego, bo często w jednej ze znanej sieci marketów pojawiają się kolejne roczniki tego zacnego trunku w dobrej cenie.

2 thoughts on “Wycieczka z Krety na Santorini

  1. BestEugenia

    I see you don’t monetize your website, don’t waste your traffic, you can earn extra
    bucks every month. You can use the best adsense alternative for any type of website (they
    approve all websites), for more info simply search in gooogle: boorfe’s tips
    monetize your website

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *